Reklama

Gorące tematy

  • 9 września 2012
  • 13 września 2012
  • wyświetleń: 8628

Teledysk Huge CCM - wywiad

Nie milkną echa zamieszania wokół teledysku zespołu HugeCCM do utworu "Gorzołka jest dobro" nagranego w ramach projektu "Pszczyńska folkREGENERACJA". Dziś publikujemy wywiad Wojciecha Jakubca, który również brał udział przy tworzeniu projektu (utwór "Kiejby jo był jak mój tata") z Grzegorzem Studnickim.



Grzegorz Studnicki
Grzegorz Studnicki


huge, gorzołko
Zdjęcie z planu podczas kręcenia wideoklipu do utworu "Gorzołka jest dobro"


huge, gorzołko
Zdjęcie z planu podczas kręcenia wideoklipu


Przypomnijmy, że w czasie zaledwie kilku dni teledysk Huge CCM był zawieszany, doszło do burzy wokół jego emisji, od jego produkcji odcięło się Pszczyńskie Centrum Kultury, a sam wideoklip znalazł się w tym samym czasie na szczycie listy TOP 10 najpopularniejszych teledysków portalu Interia.pl.

Dlaczego wywołał aż tyle emocji? Zobaczcie sami teledysk poniżej i przeczytajcie wywiad.

Więcej informacji o zamieszaniu wokół teledysku znajdziecie w artykule z 27 sierpnia - zobacz.
-----

O projekcie "Pszczyńska folkREGENERACJA", o teledysku do piosenki "Ho, ho, ho gorzołka jest dobro" w wykonaniu zespołu Huge CCM oraz zamieszaniu jaki wybuchł wokół wydawnictwa z dr. Grzegorzem Studnickim, adiunktem w Zakładzie Pogranicza i Społeczności Lokalnych w Instytucie Etnologii i Antropologii Kulturowej UŚ, pracownikiem Muzeum Śląska Cieszyńskiego oraz perkusistą czesko-polskiego zespołu HOW LONG? rozmawia Wojciech Jakubiec.

Wojciech Jakubiec: Jesteśmy świeżo po seansie. Zobaczyliśmy teledysk do piosenki "Ho, ho, ho gorzołka jest dobro" w wykonaniu zespołu Huge CCM. Co o tym myślisz jako socjolog, antropolog?

Grzegorz Stadnicki: Pewnie ta interpretacja odbiega od zapisu nutowego, który znany jest z zapisów folklorystów czy ludoznawców. Dla przeciętnego zjadacza chleba ten riff gitarowy, sposób śpiewania - bo tekst jest, jak rozumiem oryginalny - wykracza poza mainstreamową recepcję sztuki. Na tym poziomie poszedł komunikat: "O Jezu, to mi się nie podoba!". Do tego doszedł klip. On jest przerysowany, wyraźnym "przymrużeniem oka". Przecież wódka jest cały czas obecna, a ta przyśpiewka nie powstała z powodu oranżady. Jeżeli na koniec przyjmiemy, że osoby wykonujące tę piosenkę i które wpadły na ten pomysł są częścią tej społeczności, utożsamiają się z tą kulturą, to przecież również manifestują dystans do samego siebie i mają prawo dokonać jakiejś formy interpretacji. Gdyby to wykonał ktoś, nie wiem, z Warszawy na przykład i śmiał się ze Ślązaków, że: "Sóm pijokami i furt łażom naprani" to można by się zżymać. Z drugiej jednak strony pamiętajmy, że satyra na obcego choć dzisiaj nie jest poprawna politycznie, to jednak była zawsze obecna.

Frywolne dziewczęta w strojach ludowych, ich ciała ozdobione tatuażami...

Dwadzieścia, pięćdziesiąt lat temu kobiety nie nosiły tatuaży, kojarzyło się takie sposoby ozdabiania ciała z przestępcami, z recydywistami. Jeśli ktoś z innego pokolenia nie rozumie kontekstów teledysku, może mieć problemy z odczytaniem tego i odebrać to bardzo emocjonalnie. Możliwe też, że ktoś przyjmuje wyidealizowany obraz kultury ludowej zbudowany wokół mitu "Wsi spokojna, wsi wesoła...", ale ona taka nigdy nie była.



No właśnie, czy problem nie polega na tym, że nasza świadomość kultury ludowej jest na poziomie Cepelii, zespołu "Śląsk" albo skansenu. To znaczy, my tak naprawdę nic nie wiemy na ten temat?

Jeżeli ktoś nie ma minimalnego przygotowania, to oglądając eksponaty w skansenie, bez wytłumaczenia do czego one służyły, nie będzie wiedział o co chodzi. Jakby ktoś poczytał sobie "Antropologię wsi polskiej XIX stulecia" Ludwika Stommy - tyle tylko, że w tym okresie nie możemy mówić o Śląsku jako części Polski, bo Polski wtedy po prostu nie było a Śląsk, kiedy miały miejsce rozbiory już od dawna był oderwany od Rzeczpospolitej - to by znalazł pewne analogie. Wódka była nieodzownym elementem życia: ślub, narodziny, medycyna ludowa, stypa, zakończenie żniw itd.

Czy to nie jest trochę tak, że historia, powojenna szczególnie, odebrała nam normalne spojrzenie na alkohol? To znaczy, państwo zmonopolizowało produkcję alkoholu, mówię to z perspektywy ostatnich doświadczeń pobytu na Morawach, gdzie produkuje się wino. Tam kultura picia - w związku z tym, że alkohol jest cały czas blisko związany chociażby z trybem dnia, z porami roku - jest zupełnie inna.

Problem jest o wiele starszy niż historia powojenna. Można odwołać się do kliszy z czasów PRL-u, że to panowie rozpijali chłopów. Jest to częściowo prawda, ponieważ w okresie wsi pańszczyźnianej chłop miał niejako przymus zaopatrywać się w określoną ilość alkoholu pochodzący z gorzelni swojego pana a sam nie mógł zajmować się jego produkcją - był to tak zwany przymus propinacyjny - i to jest jakiś wątek. No ale, PRL, PRL-em...

U każdego na stole, czy też u wielu pojawia się alkohol, a nagle okazuje się, że ten sam alkohol jest źródłem konfliktu. Pytam skąd to oburzenie?

Może chodzi o ten wizerunek przedstawiony na wideo. Jedyną akceptowalną dla nas formą spożywania alkoholu jest serwowanie tegoż w kieliszku czy też drinków. Do tego dochodzą ustawy o wychowaniu w trzeźwości, karanie za picie w miejscu publicznym, odmienny stosunek do osób pijanych, zmiana kultury picia itd. Dlatego też sposób przedstawienia spożywania alkoholu w wideoklipie kojarzyć się może z grupami gorzej przystosowanymi społecznie, patologicznymi. Tutaj może działać takie myślenie magiczne. Zestawienie takiego sposobu konsumowania alkoholu z tym z czym się identyfikujemy, idealizujemy i estetyzujemy może budzić sprzeciw - zagraża to pozytywnemu wyobrażeniu lub obrazowi "naszej" grupy i wiąże się z pewnym dysonansem poznawczym. Gdybyśmy wzięli przeciętnego człowieka, policzyli ile kieliszków "wychyli" w ciągu roku, to być może czas wykonania utworu byłby za krótki, by to w całości przedstawić (śmiech). To się kłóci z estetycznym wyobrażeniem. Obraz "napranej" kobiety w stroju ludowym z maselniczką między nogami może burzyć mit kultury ludowej, że jest ona taka piękna, rozśpiewana, wszyscy uśmiechnięci jak artyści podczas występu zespołu "Mazowsze" lub "Śląsk"... no, ale o tym to już mówiliśmy.

Gdybyśmy pochodzili po imprezach, takich oddolnie robionych, zobaczylibyśmy, że ludzie się spotykają, spożywają alkohol i bawią się. Może nie w taki sposób, jak jest to przedstawione w tym omawianym teledysku, ale jak już powiedziałem, wydaje mi się, że ta konwencja jest specjalnie przerysowana i nie powinno to budzić żadnych wątpliwości.

Rozmawiamy dość swobodnie, oglądaliśmy razem teledysk dobrze się bawiąc. Widzisz jakieś zagrożenia? Jest coś co mogłoby nas niepokoić?

To może odwoływać się do innych obszarów, do innych pól na poziomie władzy. Taki klip czy płyta mogą być wykorzystane również w innej sferze na przykład politycznej. Podobna sytuacja, może nie tak kolorowa i zabawna jak w omawianym przypadku miała miejsce w Skoczowie. Kilka lat temu pojawiło się "spięcie" dotyczące Judasza, jego przejścia przez miasto, czy ma się kłaniać przed probostwem, czy nie, czy należy brać udział w chodzeniu ze słomianą kukłą, czy jest to grzech itd. Konflikt ten ukazał pewne procesy rządzące życiem społecznym, których na pierwszy "rzut oka" nie dostrzega się lub co najwyżej wyczuwa się ich istnienie. Podobnie jest chyba z zamieszaniem wokół teledysku zespołu Huge CCM - ukazał on podziały na swoich i obcych w wielu wymiarach, także tych światopoglądowych czy estetycznych. Niebezpieczeństwo polega na tym, że działanie w ramach jakiegoś pola - w tym wypadku pola kultury - może zostać przejęte przez inne pole - pole polityki zarówno tej lokalnej, jak i ponadregionalnej. Często niestety artysta potrzebny jest by firmować, sankcjonować te przejęcia lub jakąś formę władzy.



Kapela ze wsi Warszawa, Projekt Warszawiak, Poznaniak, Ślązak, wcześniej Grzegorz Ciechowski, Trebunie-Tutki i cała fala góralskiej fuzji z nowoczesnością. Skąd bierze się u nas taka potrzeba powracania i przerabiania?

Część może poszukuje inspiracji w tym, co się wydaje zapomniane, chce odtworzyć coś, co jest już w jakimś sensie "zamkniętym rozdziałem". Możliwe, że to nasza tęsknota za tym, co utraciliśmy, przeminęło itd. Ta potrzeba może wynikać również z identyfikacji, poszukiwania korzeni. Jest jeszcze jeden bardzo ważny element. Nie ukrywajmy, obserwujemy zjawisko, które można by nazwać "Etniczność spółka z.o.o.". Nagle okazuje się, że folklor, etniczność, rdzenna kultura, kulinaria są produktem, który nie tylko pozwala "nas" rozpoznać, ale także jest marką, na której można nieźle zarobić. Poszukiwanie i przywoływanie przeszłości może być także przejawem jakiejś formy klasowości, w obrębie której osoby posiadające odpowiedni kapitał kulturowy dostrzegają jakieś wartości. Jest to także pewien opór przeciwko unifikacji, która niesiona jest przez kulturę masową. To jest tak, jak z modą. Mój styl życia jest czymś, co mnie odróżnia od innych osób, ale zarazem łączy mnie z podobnie myślącymi. A więc tych czynników jest sporo.
Wydaje się, że należy także zadać pytanie Wam twórcom dlaczego zaangażowaliście się w taki projekt? Nie wiem ilu z Was tak naprawdę żyje folklorem. Wykorzystaliście konwencję i tyle.

Bardzo bym chciał, żeby było tak jak mówisz, żebyśmy się identyfikowali, żebyśmy poszukiwali itd. Ale obawiam się, że w naszym przypadku to była niestety pustynia jaką przez wiele lat aplikowały nam instytucje odpowiedzialne za kulturę. Nagle okazało się, że na tej kulturalnej pustyni pojawił się ciekawy pomysł i możliwość zrealizowania tego pomysłu. I obawiam się, że ta płyta powstała właśnie dlatego. Jeśli w ramach tego projektu szukać kogoś kto jest naprawdę zainteresowany, zna, słucha, słuchał, to jest Szymon Szczepańczyk, który pełni rolę producenta artystycznego tego materiału.

Cały czas chodzi mi po głowie to co powiedziałeś przed chwilą. Może to oburzenie wyniknęło z tego, że to "tu i teraz" z perspektywy historii wygląda inaczej. Przecież my wyciągamy, wyizolowywujemy tylko te dobre rzeczy, dobre wspomnienia. I może autorzy teledysku ubrali to z powrotem w kompletny obraz rzeczywistości wsi śląskiej? Obraz nietrzeźwej kobiety, leżącej za stodołą nie mieści się w sielankowym obrazie "tu i teraz" z perspektywy historii?


Należy pamiętać, że przeszłość jest "oswojona", teraźniejszość nam umyka. Dopiero z perspektywy kilku lat ją oswajamy, pomijamy pewne złe wspomnienia, w obrazie układają się tylko te dobre fragmenty. Podobnie z tradycją czy wyobrażeniem kultury ludowej. Zawsze jest to jakaś reprezentacja, która nie odzwierciedlona w stu procentach rzeczywistość do której się odnosi.

Odpowiadając na to pytanie można by się odwołać do przykładu z kinematografii. Jak mocno postać Janosika odgrywana przez Marka Perepeczko wpłynęła na nasz odbiór nowego filmu Agnieszki Holland czy też, jak bardzo wpłynęła na naszą interpretację historycznej postaci. Wszelkie odstępstwa od "wdrukowanego" nam modelu rzeczywistości są dla nas często trudne do zaakceptowania. Konkludując. Są takie klisze, które przyjmujemy, one tkwią w naszej pamięci i jeżeli coś się nie zgadza z tym obrazem idealnym to się denerwujemy. Warto dodać jeszcze, że jesteśmy istotami, które chcą się postrzegać w pozytywnym świetle.

Kolejne pytanie nawiązuje do głosów w dyskusji wokół teledysku. Jesteś pracownikiem muzeum. Wypożyczasz stroje, udostępniasz wnętrza i potem widzisz efekt pracy...

To jest tak, jak z badaniami. Jadę, rozmawiam, zdobywam informacje i to jest tylko kwestia mojej rzetelności i uczciwości w stosunku do informatora, co jako badacz i autor pewnej narracji zrobię z uzyskanymi wypowiedziami. Pewnie wyglądało to tak, że poprosili o udostępnienie strojów i wnętrz w celu realizacji teledysku. Nie zamierzali stworzyć filmu dokumentalnego, odgrywać autentycznych wydarzeń, nie potrzebowali więc konsultacji eksperta, jest to ich autorska wizja więc wszystko wydaje się w porządku.

Jesteś również muzykiem silnie związanym ze środowiskiem do jakiego należą również Panowie z zespołu Huge CCM. Jak myślisz, muzycznie to jest dobra robota? Moje pytanie wynika z głosów internautów, którzy w niewybrednych słowach poddali w wątpliwość jego gatunkową wartość.

Od strony technicznej jest ok, ale pamiętajmy, że o gustach i kolorach się nie dyskutuje.

Jak to jest, że ludzie mają taka potrzebę zabierania głosu jednocześnie nie dając się zidentyfikować personalnie. Dzisiaj przechodzimy nad tym do porządku dziennego, rzadko się o tym rozmawia, pewnie z względu na cywilizację informacyjną i technologię, która nas otacza. Powiedz czy to jest normalne zjawisko, czy funkcjonowało kiedyś?

To jest pewna forma wytwarzania wspólnoty, między uczestnikami wywiązuje się pewnego rodzaju więź. Anonimowość jest wygodna i zrzuca lub rozmywa odpowiedzialność. Z historii znamy mnóstwo przykładów, chociażby egzekucje publiczne czy lincze, których dokonywali Ci, którzy w innych okolicznościach tego by nie zrobili. Sytuacja taka wytwarza okazję do upustu jakiś emocji, bez ponoszenia odpowiedzialności.

Ostatnie pytanie. Krążymy cały czas wokół Twojej profesji. Co myślisz o poszukiwaniu świeżości w materiałach, które wydawałyby się już archiwalne i są domeną muzealników. To Ci się podoba?

Czy mi się to podoba czy nie ja to traktuję jako coś normalnego. Zresztą minęło niespełna ćwierć wieku i spotykamy artystów bawiących się konwencją lub estetyką PRL, ot taki kulturowy second hand.

Wojciech Jakubiec

Komentarze

Zgodnie z Rozporządzeniem Ogólnym o Ochronie Danych Osobowych (RODO) na portalu pless.pl zaktualizowana została Polityka Prywatności. Zachęcamy do zapoznania się z dokumentem.